Dziennik Cwaniaczka. Niezły klops.


Dzisiaj opowiem Wam o niezawodnej, dowcipnej książce, a tak dokładniej, to o pewnym dzienniku. Już miałam wychodzić z biblioteki i tylko z czterema pozycjami, bo przecież w mojej biblioteczce czeka na mnie m.in. ,,Posłaniec'', za którego zabranie się, obiecuję sobie już od paru miesięcy. Ale dobrze się złożyło, że w oczy wpadł mi grzbiet okładki charakterystyczny dla tej serii. Pamiętam, jak w pandemii przyniosłam dokładnie całą serię😄, bez wyjątku i stos książek postawiłam na parapecie. To takie jedno z moich czytelniczych wspomnień. Pochłonęłam jedną po drugiej, szybciuteńko. A nie było ich mało, bo dostępna była wtedy cała seria, z około 10 dzienników😄. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z Dziennikiem Cwaniaczka, która trwa do dziś. 

Greg Heffley, nie bez powodu nazwany Cwaniaczkiem, to bohater rządny perypetii, czy raczej pragnący od nich uciec i przypuszczający możliwe nadejścia kłopotów? Nastoletni bohater dobrze wie, że spędzenie wakacji w ciasnym domku nie będzie świetnym przepisem na wakacje, z ciotkami, które co rusz wymyślają niespotykane rzeczy. Jedna kuchnia, 5 ciotek, różnica poglądów, spór o rzucenie makaronu w ścianę, na sprawdzenie jego gibkości, czy aby gotował się wystarczająco długo. 

A co wspólnego mają z tym tytułowe klopsiki? Wszyscy myśleli, że babcia opatentowała genialny sposób na klopsiki, ale zdradzenie przepisu równałoby się z ,,oddaniem władzy'' i przestrzegała ich, aby nie chodzili do pewnej restauracji, ilekroć leciały ich reklamy. Tutaj tkwi sekret. Kiedy podczas pobytu na wakacjach jedyny wolny stolik był właśnie w tej restauracji i podano klopsiki🍝, które smakowały jak te od babci, wszyscy wiedzieli jedno, tajny przepis znalazł ujście.  Jak zareagowali bohaterowie, gdy dowiedzieli się, że babcia zapożyczyła klopsików z tego właśnie lokum?

Nigdy nie porywały mnie komiksy, jednak tutaj zaraz obok zwariowanej fabuły, nieodłącznym elementem przyprawiającym o chichot, są obrazki. Nie bez powodu nazwałam tę serię, przy której śmiech nie jest mi obcy😉. Chociaż w tym miejscu nie mogę zapomnieć o Pamiętniku Lottie Brooks i nie wiem od czego to zależy, ale miałam wtedy w głowie więcej wrażeń, pomysłów na przedstawienie fabuły. Łatwiej opisywało mi się charakter utworu i znajdowało połączenia. Ale mimo to powiem, że jeżeli komuś spodobały się perypetie Lottie, to dobrą propozycją, albo nawet w pewnym stwierdzeniu kontynuacją tego, będzie Cwaniaczek. Znajduję różnicę tylko w tym, że tutaj jest mnóstwo pojedynczych przygód, z których wynikają większe zdarzenia i każdy wątek to taki kolejny koralik na nitce, który prowadzi do rozwidlenia. U Lottie autorka bardziej skupia się na kilku dużych przygodach, które prowadzą do kolejnej większej akcji. Jednakże tak samo dobrze bawiłam się zarówno podczas Dziennika Cwaniaczka. Niezły klops, jak i we wspomnianym pamiętniku.

Komentarze

  1. Widzę, że warto zajrzeć. Od czasu do czasu czytam komiksy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba niekoniecznie jest to pozycja dla mnie. Ale lubię wiedzieć co warto polecić osobom zainteresowanym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ta seria stanęła na mojej czytelniczej drodze i z pewnością wiele osób ją również polubi :)

      Usuń
  3. Komiksy kojarzą mi się z młodzieżą i chyba tak zostanie ;)
    Miłego dnia! :) Pozdrawiam serdecznie!🤗
    PS. Dziękuję za komentarz u mnie ;)
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie czytałam komiksu
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł kojarzę i żałuję ,że nie wpadł mi w ręce jak byłam młodsza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę serię będę wspominała kiedyś jako taką, przy której śmiech towarzyszył mi najczęściej😊.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Ja również, dlatego już rozglądam się za zeszłoroczną nowością w tej serii ''Główka pracuje''📚.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pora na coś tryskającego magią...

1 urodziny bloga " Moja pasja czytania"

3 urodziny bloga.

Moje czytelnicze plany.

Co myślę o książce Hobbit, czyli tam i z powrotem😊 ?